How long will I love you?
how long will I need you?
how long will I be with you?
how long will I want you?
how long will I hold you?
piosenka.
how long will I need you?
how long will I be with you?
how long will I want you?
how long will I hold you?
piosenka.
***
- Zabrałeś wszystko, skarbie? - zapytała Meg swojego syna następnego dnia, gdy pakowała ich rzeczy.
- Mamo, nie zabrałem od taty jego koszulki klubowej. - poskarżył się malec.
- To weźmiesz ją następnym razem, dobrze?
- Proszę!
- Dobrze, synku, chodźmy po nią teraz.
Brunetka wcale nie uśmiechała się ponowna wizyta w jego domu. Jednak co miała poradzić? Marcel bał się, że Marco nie chce się z nim widywać, a ona miała mu teraz zabronić do niego iść? Nie mogła mu teraz tego zrobić.
Zabrali walizki z domu Sylwii, która jeszcze nie wróciła z nocnej zmiany i w drodze na stację postanowili wstąpić do willi Reusa. Meg zapukała do drzwi, a te otworzyła jakaś blondynka.
- Słucham? - zapytała z uśmiechem.
- Jest tata? - wypalił Marcel. W sumie brunetka nie wiedziała, co miała powiedzieć, bo była zszokowana, że Marco nie wspomniał jej o 'drobnym' detalu w jego życiu. Dlatego cieszyła się, że jej syn wyręczył ją z tego zadania.
- Czyj tata? - kontynuowała rozmowę obca kobieta.
- Mój.
- Marco! Chyba ktoś do Ciebie! - krzyknęła blondynka w głąb domu, patrząc cały czas na uśmiechniętego chłopca. Ona jednak już się nie uśmiechała. Zachodziła w głowę, co ta cała sytuacja mogła oznaczać.
Meg zaczęła się zastanawiać, kim była ta kobieta. To nie mogła być żadna z sióstr piłkarza, bo te osobiście znała.
- Cześć, tato. - powiedział Marcel i przytulił się do Marco.
- Cześć. Co Ty tu robisz, mały? - Reus ucieszył się na widok syna, ale jednocześnie był bardzo zaskoczony.
- Zapomniał koszulki od Ciebie. Nie chciał bez niej wyjechać. - zabrała głos Meg, wzruszając ramionami. Nie chciała pokazać Reusowi, że pojawienie się blondynki zrobiło na niej jakiekolwiek wrażenie.
- Faktycznie. Zaraz ją przyniosę. Wejdźcie i poczekajcie na mnie w salonie. Otworzył szerzej drzwi i wpuścił ich do środka.
Brunetka czuła się bardzo nieswojo, bo wiedziała, że tajemnicza blondynka ją obserwuje. Na szczęście nie musiała długo czekać, bo chwilę później piłkarz się zjawił w pokoju. Poszedł do syna i dał mu to, czego tamten zapomniał. Idąc, spojrzał Meg w oczy w taki sposób, że zrobiło jej się gorąco. W taki sposób, który brunetka uważała za zabroniony. Nie powinno się według niej patrzeć tak na kogoś, z kim się nie widziało od 5 lat! Tę sytuację przerwało głośne pukanie do drzwi. Chcąc, nie chcąc Marco podszedł do drzwi i je otworzył. Meg od razu poznała gościa.
- To naprawdę Ty? - zapytał ją Goetze.
- We własnej osobie. - rozłożyła ręce, szeroko się uśmiechając. Jednak w głębi serca chciało jej się płakać. Spotkała swojego drugiego przyjaciela. Po raz kolejny zaczęła żałować, że nie powiedziała Reusowi o Marcelu od razu. Coraz wyraźniej widziała, jak mogłoby wyglądać ich życie, gdyby zdobyła się na odwagę. Najgorsze było w tej sytuacji to, że ta wizja bardzo jej się podobała. Nagle Goetze podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Dobrze Cię widzieć. - przywitał ją buziakiem w policzek.
- Ciebie też, Mario. - powiedziała brunetka, klepiąc go po plecach. Choć te słowa nie przeszły jej przez gardło zbyt łatwo. Nagle zza pleców Meg wyszedł jej syn.
- A kto to? - zapytał, trzymając brunetkę za nogę.
- To jest wujek Mario.
- Masz rodzinę? - spytał Goetze.
Zawsze miał wrażenie, że Marco i Meg będą razem, dlatego zdziwił go widok matki z kilkuletnim dzieckiem. Sądził, że byli dla siebie stworzeni, a ich przyjaźń potrwa dopóki nie zaczną się interesować płcią przeciwną.
- To trochę skomplikowane... - odpowiedziała z zakłopotaniem, drapiąc się po głowie. Nie była pewna, czy powinna mówić o tym wszystkim piłkarzowi. Był najlepszym przyjacielem Reusa, ale z doświadczenia wiedziała, że czasami niektóre rzeczy lepiej powinny zostać tajemnicą.
- Musimy się spotkać we trójkę, to nam wszystko opowiesz. - powiedział Goetze, który nie był świadomy tego, że Marco był we wszystko wtajemniczony.
- Może być z tym problem, bo dzisiaj wracam do Hannoveru.
- Mieszkasz tam? - zdziwił się.
- Tak. Tam mnie wywiało.
- W takim razie zostaw Marco swój aktualny numer. - Brunet czuł, że coś nie grało, że coś ważnego się wydarzyło, ale nie miał pojęcia, o co chodzi. Ze względu na to, że dawno jej nie widział, nie chciał niczego od niej wyciągać. Przecież tyle rzeczy mogło się u niej zmienić! Nawet to, że przyjechała z dzieckiem było dla Goetzego dużym zaskoczeniem.
- Nie zmienił się. Cały czas mam ten sam. Przepraszam, ale my musimy już iść, bo spóźnimy się na pociąg. - powiedziała Meg. Miała wielką nadzieję, że tym razem jej syn nie zwróci się do Reusa per 'tato'. Mały był jednak na tyle zaaferowany poznaniem nowego piłkarza, że powiedział jedynie 'cześć' i wyszedł, ściskając koszulkę z numerem 11 w dłoniach, jakby ktoś miał mu ją ukraść. Brunetka natomiast musiała się z nimi pożegnać. Nie mogła przecież tak po prostu przejść obok nich i wyjść. Podeszła do Goetzego i go przytuliła.
- Dobrze było Cię znowu widzieć. - usłyszała. To pożegnanie nie sprawiło jej problemu.
Następne nie było już tak łatwe. Blondyna także przytuliła, ale w momencie, gdy ich ciała się zetknęły, Meg ponownie przeszedł prąd. Ten sam, co poprzedniego wieczoru. Nie chciała go puszczać, bo czuła, że była na właściwym miejscu. W końcu jednak zmusiła się do tego.
- Cześć, Marco. - powiedziała i pocałowała go w policzek. Po raz ostatni spojrzała w jego oczy i wyszła, niemal rozpłakując się, zostawiając za sobą, choć na chwilę, swoją przeszłość.
- To weźmiesz ją następnym razem, dobrze?
- Proszę!
- Dobrze, synku, chodźmy po nią teraz.
Brunetka wcale nie uśmiechała się ponowna wizyta w jego domu. Jednak co miała poradzić? Marcel bał się, że Marco nie chce się z nim widywać, a ona miała mu teraz zabronić do niego iść? Nie mogła mu teraz tego zrobić.
Zabrali walizki z domu Sylwii, która jeszcze nie wróciła z nocnej zmiany i w drodze na stację postanowili wstąpić do willi Reusa. Meg zapukała do drzwi, a te otworzyła jakaś blondynka.
- Słucham? - zapytała z uśmiechem.
- Jest tata? - wypalił Marcel. W sumie brunetka nie wiedziała, co miała powiedzieć, bo była zszokowana, że Marco nie wspomniał jej o 'drobnym' detalu w jego życiu. Dlatego cieszyła się, że jej syn wyręczył ją z tego zadania.
- Czyj tata? - kontynuowała rozmowę obca kobieta.
- Mój.
- Marco! Chyba ktoś do Ciebie! - krzyknęła blondynka w głąb domu, patrząc cały czas na uśmiechniętego chłopca. Ona jednak już się nie uśmiechała. Zachodziła w głowę, co ta cała sytuacja mogła oznaczać.
Meg zaczęła się zastanawiać, kim była ta kobieta. To nie mogła być żadna z sióstr piłkarza, bo te osobiście znała.
- Cześć, tato. - powiedział Marcel i przytulił się do Marco.
- Cześć. Co Ty tu robisz, mały? - Reus ucieszył się na widok syna, ale jednocześnie był bardzo zaskoczony.
- Zapomniał koszulki od Ciebie. Nie chciał bez niej wyjechać. - zabrała głos Meg, wzruszając ramionami. Nie chciała pokazać Reusowi, że pojawienie się blondynki zrobiło na niej jakiekolwiek wrażenie.
- Faktycznie. Zaraz ją przyniosę. Wejdźcie i poczekajcie na mnie w salonie. Otworzył szerzej drzwi i wpuścił ich do środka.
Brunetka czuła się bardzo nieswojo, bo wiedziała, że tajemnicza blondynka ją obserwuje. Na szczęście nie musiała długo czekać, bo chwilę później piłkarz się zjawił w pokoju. Poszedł do syna i dał mu to, czego tamten zapomniał. Idąc, spojrzał Meg w oczy w taki sposób, że zrobiło jej się gorąco. W taki sposób, który brunetka uważała za zabroniony. Nie powinno się według niej patrzeć tak na kogoś, z kim się nie widziało od 5 lat! Tę sytuację przerwało głośne pukanie do drzwi. Chcąc, nie chcąc Marco podszedł do drzwi i je otworzył. Meg od razu poznała gościa.
- To naprawdę Ty? - zapytał ją Goetze.
- We własnej osobie. - rozłożyła ręce, szeroko się uśmiechając. Jednak w głębi serca chciało jej się płakać. Spotkała swojego drugiego przyjaciela. Po raz kolejny zaczęła żałować, że nie powiedziała Reusowi o Marcelu od razu. Coraz wyraźniej widziała, jak mogłoby wyglądać ich życie, gdyby zdobyła się na odwagę. Najgorsze było w tej sytuacji to, że ta wizja bardzo jej się podobała. Nagle Goetze podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Dobrze Cię widzieć. - przywitał ją buziakiem w policzek.
- Ciebie też, Mario. - powiedziała brunetka, klepiąc go po plecach. Choć te słowa nie przeszły jej przez gardło zbyt łatwo. Nagle zza pleców Meg wyszedł jej syn.
- A kto to? - zapytał, trzymając brunetkę za nogę.
- To jest wujek Mario.
- Masz rodzinę? - spytał Goetze.
Zawsze miał wrażenie, że Marco i Meg będą razem, dlatego zdziwił go widok matki z kilkuletnim dzieckiem. Sądził, że byli dla siebie stworzeni, a ich przyjaźń potrwa dopóki nie zaczną się interesować płcią przeciwną.
- To trochę skomplikowane... - odpowiedziała z zakłopotaniem, drapiąc się po głowie. Nie była pewna, czy powinna mówić o tym wszystkim piłkarzowi. Był najlepszym przyjacielem Reusa, ale z doświadczenia wiedziała, że czasami niektóre rzeczy lepiej powinny zostać tajemnicą.
- Musimy się spotkać we trójkę, to nam wszystko opowiesz. - powiedział Goetze, który nie był świadomy tego, że Marco był we wszystko wtajemniczony.
- Może być z tym problem, bo dzisiaj wracam do Hannoveru.
- Mieszkasz tam? - zdziwił się.
- Tak. Tam mnie wywiało.
- W takim razie zostaw Marco swój aktualny numer. - Brunet czuł, że coś nie grało, że coś ważnego się wydarzyło, ale nie miał pojęcia, o co chodzi. Ze względu na to, że dawno jej nie widział, nie chciał niczego od niej wyciągać. Przecież tyle rzeczy mogło się u niej zmienić! Nawet to, że przyjechała z dzieckiem było dla Goetzego dużym zaskoczeniem.
- Nie zmienił się. Cały czas mam ten sam. Przepraszam, ale my musimy już iść, bo spóźnimy się na pociąg. - powiedziała Meg. Miała wielką nadzieję, że tym razem jej syn nie zwróci się do Reusa per 'tato'. Mały był jednak na tyle zaaferowany poznaniem nowego piłkarza, że powiedział jedynie 'cześć' i wyszedł, ściskając koszulkę z numerem 11 w dłoniach, jakby ktoś miał mu ją ukraść. Brunetka natomiast musiała się z nimi pożegnać. Nie mogła przecież tak po prostu przejść obok nich i wyjść. Podeszła do Goetzego i go przytuliła.
- Dobrze było Cię znowu widzieć. - usłyszała. To pożegnanie nie sprawiło jej problemu.
Następne nie było już tak łatwe. Blondyna także przytuliła, ale w momencie, gdy ich ciała się zetknęły, Meg ponownie przeszedł prąd. Ten sam, co poprzedniego wieczoru. Nie chciała go puszczać, bo czuła, że była na właściwym miejscu. W końcu jednak zmusiła się do tego.
- Cześć, Marco. - powiedziała i pocałowała go w policzek. Po raz ostatni spojrzała w jego oczy i wyszła, niemal rozpłakując się, zostawiając za sobą, choć na chwilę, swoją przeszłość.
***
- Kto to był? - zapytała bardzo zaciekawiona blondynka.
- Musimy porozmawiać. Nie zdążyłem Ci powiedzieć. To wszystko wydarzyło się za szybko. Nawet dla mnie. - Marco wziął głęboki oddech. Nie wiedział, czy to był odpowiedni moment na skonfrontowanie swojej dziewczyny z prawdą. - Caroline, to jest mój syn, Marcel.
- Co?! - zareagowali jednocześnie Mario i blondynka.
- Też byłem zaskoczony. Uwierz mi. - zignorował obecność przyjaciela, bo wiedział, że teraz najważniejsze były wyjaśnienia dla jego dziewczyny.
- Wiesz, że zawsze Ci wierzę, ale co teraz będzie? - blondynka potrzebowała trochę czasu na oswojenie się z myślą, że jej chłopak miał dziecko.
- Nie wiem. Muszę teraz jechać na trening. Później się nad tym zastanowimy, dobrze?
- Dobrze, skarbie.
Marco zabrał swoje rzeczy i wyszedł razem z Goetze.
- Naprawdę to jest Twoje dziecko?
- Myślisz, że by mnie aż tak okłamała?
- Wątpię. Od zawsze była bardzo szczera. Ale jednej rzeczy tu nie rozumiem, stary. - tu Goetze zrobił krótką pauzę. - Jakim cudem?
- Mario, naprawdę mam Ci tłumaczyć, skąd się biorą dzieci? - spojrzał na przyjaciela.
- To dziecko ma najwyżej sześć lat! W takim razie Wy musieliście mieć około osiemnastu!
- Ona miała osiemnaście.
- Przecież Wy się przyjaźniliście!
- Pamiętasz, jak wyjechała na studia? Wtedy była już w ciąży.
- Wiedziałeś i jej nie zatrzymałeś?
- Nie miałem pojęcia o dziecku! - oburzył się trochę. Marco nie chciał dzielić się z przyjacielem szczegółami ich wspólnej nocy, bo to chciał zachować to dla siebie. To przecież była najważniejsza noc w jego życiu. Nadal tak ją odbierał, mimo że z brunetką, poza Marcelem, nic go nie łączyło.
Reus zauważył jednak to, co ostatnio się między nimi działo. Czuł prąd przechodzący przez jego ciało, gdy palce dłoni brunetki i jego złączyły się. Widział wzrok Meg, kiedy na niego patrzyła i zdawał sobie sprawę z tego, że to działa w drugą stronę - on również inaczej ba nią patrzył. W tamtym momencie dopadły go wątpliwości, czy naprawdę wszystko między nimi się skończyło.
- Kto to był? - zapytała bardzo zaciekawiona blondynka.
- Musimy porozmawiać. Nie zdążyłem Ci powiedzieć. To wszystko wydarzyło się za szybko. Nawet dla mnie. - Marco wziął głęboki oddech. Nie wiedział, czy to był odpowiedni moment na skonfrontowanie swojej dziewczyny z prawdą. - Caroline, to jest mój syn, Marcel.
- Co?! - zareagowali jednocześnie Mario i blondynka.
- Też byłem zaskoczony. Uwierz mi. - zignorował obecność przyjaciela, bo wiedział, że teraz najważniejsze były wyjaśnienia dla jego dziewczyny.
- Wiesz, że zawsze Ci wierzę, ale co teraz będzie? - blondynka potrzebowała trochę czasu na oswojenie się z myślą, że jej chłopak miał dziecko.
- Nie wiem. Muszę teraz jechać na trening. Później się nad tym zastanowimy, dobrze?
- Dobrze, skarbie.
Marco zabrał swoje rzeczy i wyszedł razem z Goetze.
- Naprawdę to jest Twoje dziecko?
- Myślisz, że by mnie aż tak okłamała?
- Wątpię. Od zawsze była bardzo szczera. Ale jednej rzeczy tu nie rozumiem, stary. - tu Goetze zrobił krótką pauzę. - Jakim cudem?
- Mario, naprawdę mam Ci tłumaczyć, skąd się biorą dzieci? - spojrzał na przyjaciela.
- To dziecko ma najwyżej sześć lat! W takim razie Wy musieliście mieć około osiemnastu!
- Ona miała osiemnaście.
- Przecież Wy się przyjaźniliście!
- Pamiętasz, jak wyjechała na studia? Wtedy była już w ciąży.
- Wiedziałeś i jej nie zatrzymałeś?
- Nie miałem pojęcia o dziecku! - oburzył się trochę. Marco nie chciał dzielić się z przyjacielem szczegółami ich wspólnej nocy, bo to chciał zachować to dla siebie. To przecież była najważniejsza noc w jego życiu. Nadal tak ją odbierał, mimo że z brunetką, poza Marcelem, nic go nie łączyło.
Reus zauważył jednak to, co ostatnio się między nimi działo. Czuł prąd przechodzący przez jego ciało, gdy palce dłoni brunetki i jego złączyły się. Widział wzrok Meg, kiedy na niego patrzyła i zdawał sobie sprawę z tego, że to działa w drugą stronę - on również inaczej ba nią patrzył. W tamtym momencie dopadły go wątpliwości, czy naprawdę wszystko między nimi się skończyło.
***
- Skarbie, chcesz jeszcze na chwilę odwiedzić ciocię? - Meg zapytała swojego syna. Miała w tym ukryty interes, bo potrzebowała się komuś wygadać.
- Taaak! - ostatnio Marcel bardziej zżył się z Sylwią. Być może z tego powodu, iż spędzał z nią naprawdę sporo czasu. Szczególnie, kiedy byli w Dortmundzie.
- To chodź. Wrócimy do domu trochę później.
Brunetka wzięła taksówkę i poprosiła kierowcę, by zawiózł ich pod wskazany adres.
Sylwią była nieco zaskoczona wizytą, ale ucieszyła się, widząc siostrzeńca.
- Marcel, pójdź do salonu i pobaw się chwilkę sam, dobrze? - poprosiła go matka.
Mały był nadzwyczaj posłuszny i pobiegł, omal nie przewracając się na zakręcie.
- On ma dziewczynę! - Meg powiedziała, wybuchając płaczem. Wiedziała, że to naturalna kolei rzeczy, ale mimo to ją zabolało.
- A czego się spodziewałaś? - zapytała jej siostra, przytulając ją. Choć tym razem brunetka usłyszała współczucie w głosie Sylwii.
- Nie wiem. Na pewno nie tego, że tak to mnie zaboli. - powiedziała, znosząc się płaczem. - Przepraszam, że tak Ci gadam, ale jesteś jedyną osobą, której mogę to powiedzieć.
- Przecież od tego jestem. Posłuchaj mnie. Wiem, że nigdy nie byłam idealną siostrą. Natomiast Ty wiesz, że nigdy nie przepadałam za Marco. Ale musisz wiedzieć, co myślę. Jeżeli w ogóle kiedykolwiek Ci się to uda, to będzie niezwykle trudno wyrzucić Ci go z serca. Nie zapełni Ci tej luki nikt. Ani Arthur, ani ja, ani nawet Marcel. Musisz to przeboleć, przejść przez to. Pomogę Ci, ale musisz się zastanowić, czego chcesz. Czego oczekujesz od Marco i od życia. Dopiero wtedy być może Ci się to uda.
- Ale ja nie wiem, co robić! - zaszlochała Meg, rozmazując się.
- Kochanie... Wiem, że to boli. Ale zrozum, Marco ma swoje życie, którego Ty i mały jesteście częścią i już zawsze nią będziecie. Masz dwa wyjścia. Nauczyć się żyć ze świadomością, że musisz patrzeć na jego szczęście, sama będąc z Arthurem.
- A drugie?
- Naprawdę się nie domyślasz? - Sylwia zrobiła chwilę przerwy w swojej wypowiedzi. - Walcz o niego. O szczęście i rodzinę. O Was. Ale pamiętaj, że musisz się bardzo mocno zastanowić, co będzie lepsze. - brunetka, nie wiedząc czemu, miała nieodparte wrażenie, iż Sylwia chciałaby, żeby ona poszła tą drugą drogą.
- Dziękuję. - Meg podeszła do siostry i ją mocno przytuliła. - Masz może kosmetyki, żebym mogła sobie poprawić makijaż?
Sylwia tylko uśmiechnęła się do siostry.
- Skarbie, chcesz jeszcze na chwilę odwiedzić ciocię? - Meg zapytała swojego syna. Miała w tym ukryty interes, bo potrzebowała się komuś wygadać.
- Taaak! - ostatnio Marcel bardziej zżył się z Sylwią. Być może z tego powodu, iż spędzał z nią naprawdę sporo czasu. Szczególnie, kiedy byli w Dortmundzie.
- To chodź. Wrócimy do domu trochę później.
Brunetka wzięła taksówkę i poprosiła kierowcę, by zawiózł ich pod wskazany adres.
Sylwią była nieco zaskoczona wizytą, ale ucieszyła się, widząc siostrzeńca.
- Marcel, pójdź do salonu i pobaw się chwilkę sam, dobrze? - poprosiła go matka.
Mały był nadzwyczaj posłuszny i pobiegł, omal nie przewracając się na zakręcie.
- On ma dziewczynę! - Meg powiedziała, wybuchając płaczem. Wiedziała, że to naturalna kolei rzeczy, ale mimo to ją zabolało.
- A czego się spodziewałaś? - zapytała jej siostra, przytulając ją. Choć tym razem brunetka usłyszała współczucie w głosie Sylwii.
- Nie wiem. Na pewno nie tego, że tak to mnie zaboli. - powiedziała, znosząc się płaczem. - Przepraszam, że tak Ci gadam, ale jesteś jedyną osobą, której mogę to powiedzieć.
- Przecież od tego jestem. Posłuchaj mnie. Wiem, że nigdy nie byłam idealną siostrą. Natomiast Ty wiesz, że nigdy nie przepadałam za Marco. Ale musisz wiedzieć, co myślę. Jeżeli w ogóle kiedykolwiek Ci się to uda, to będzie niezwykle trudno wyrzucić Ci go z serca. Nie zapełni Ci tej luki nikt. Ani Arthur, ani ja, ani nawet Marcel. Musisz to przeboleć, przejść przez to. Pomogę Ci, ale musisz się zastanowić, czego chcesz. Czego oczekujesz od Marco i od życia. Dopiero wtedy być może Ci się to uda.
- Ale ja nie wiem, co robić! - zaszlochała Meg, rozmazując się.
- Kochanie... Wiem, że to boli. Ale zrozum, Marco ma swoje życie, którego Ty i mały jesteście częścią i już zawsze nią będziecie. Masz dwa wyjścia. Nauczyć się żyć ze świadomością, że musisz patrzeć na jego szczęście, sama będąc z Arthurem.
- A drugie?
- Naprawdę się nie domyślasz? - Sylwia zrobiła chwilę przerwy w swojej wypowiedzi. - Walcz o niego. O szczęście i rodzinę. O Was. Ale pamiętaj, że musisz się bardzo mocno zastanowić, co będzie lepsze. - brunetka, nie wiedząc czemu, miała nieodparte wrażenie, iż Sylwia chciałaby, żeby ona poszła tą drugą drogą.
- Dziękuję. - Meg podeszła do siostry i ją mocno przytuliła. - Masz może kosmetyki, żebym mogła sobie poprawić makijaż?
Sylwia tylko uśmiechnęła się do siostry.
***
- Mamo, dlaczego płakałaś? - Marcel podszedł do siedzącej naprzeciwko przedziału matki, z której emocje uchodziły właśnie w ten sposób. Od zawsze była uczuciowa i wrażliwa. Nie bała się krytyki i wyzwań, ale przeżywała to bardzo wewnętrznie.
- Nic się nie stało. - okłamała syna, przytulając go. Nie chciała zatajać przed nim prawdy, ale był za mały, aby zrozumieć. Był za młody, by wprost mu o wszystkim powiedzieć.
- Szkoda, że nie wziąłem autografu od wujka. Myślisz, że będę miał jeszcze okazję?
- W to nie wątpię. - brunetka spojrzała za okno. Krajobraz zmieniał się z każdą sekundą. Z każdą kolejną sekundą oddalała się od miejsca, gdzie była szczęśliwsza niż w gdziekolwiek indziej. Od miejsca, gdzie mieszkała osoba jej bliższa niż ktokolwiek inny.
- Mamo, dlaczego płakałaś? - Marcel podszedł do siedzącej naprzeciwko przedziału matki, z której emocje uchodziły właśnie w ten sposób. Od zawsze była uczuciowa i wrażliwa. Nie bała się krytyki i wyzwań, ale przeżywała to bardzo wewnętrznie.
- Nic się nie stało. - okłamała syna, przytulając go. Nie chciała zatajać przed nim prawdy, ale był za mały, aby zrozumieć. Był za młody, by wprost mu o wszystkim powiedzieć.
- Szkoda, że nie wziąłem autografu od wujka. Myślisz, że będę miał jeszcze okazję?
- W to nie wątpię. - brunetka spojrzała za okno. Krajobraz zmieniał się z każdą sekundą. Z każdą kolejną sekundą oddalała się od miejsca, gdzie była szczęśliwsza niż w gdziekolwiek indziej. Od miejsca, gdzie mieszkała osoba jej bliższa niż ktokolwiek inny.
***
- Arthur, wróciliśmy! - krzyknęła Meg na progu ich wspólnego mieszkania, które nagle wydało jej się bardziej obce niż dotychczas.
- Cześć, kochanie. - podszedł do niej i ją przytulił. - Tęskniłem za Wami.
Chwilę później wziął Marcela na ręce i również przytulił.
Brunetka, czując, że jest bliska płaczu, powiedziała:
- Pójdę rozpakować rzeczy. - i czym prędzej uciekła na górę. Zabrała torbę do łazienki, gdzie się zamknęła i zaczęła płakać. Nie umiała nad tym zapanować. Jednak z każdą kolejną łzą robiło się jej lżej. Po trzydziestu minutach była nawet gotowa spojrzeć w oczy mężczyźnie, którego wybrała. Jednak już wiedziała, że nigdy nie będzie mogła z czystym sumieniem wyznać mu miłości, bo najzwyczajniej w świecie by go okłamała. Nie będzie umiała spędzić z nim nocy, bo wszystko się zmieniło. Wraz z tą jedną wizytą w Dortmundzie.
- Arthur, wróciliśmy! - krzyknęła Meg na progu ich wspólnego mieszkania, które nagle wydało jej się bardziej obce niż dotychczas.
- Cześć, kochanie. - podszedł do niej i ją przytulił. - Tęskniłem za Wami.
Chwilę później wziął Marcela na ręce i również przytulił.
Brunetka, czując, że jest bliska płaczu, powiedziała:
- Pójdę rozpakować rzeczy. - i czym prędzej uciekła na górę. Zabrała torbę do łazienki, gdzie się zamknęła i zaczęła płakać. Nie umiała nad tym zapanować. Jednak z każdą kolejną łzą robiło się jej lżej. Po trzydziestu minutach była nawet gotowa spojrzeć w oczy mężczyźnie, którego wybrała. Jednak już wiedziała, że nigdy nie będzie mogła z czystym sumieniem wyznać mu miłości, bo najzwyczajniej w świecie by go okłamała. Nie będzie umiała spędzić z nim nocy, bo wszystko się zmieniło. Wraz z tą jedną wizytą w Dortmundzie.
Wieczorem, kiedy już położyła spać swojego syna, Arthur zapytał:
- Czy wydarzyło się coś, o czym powinienem wiedzieć?
Nie był głupi. Wiedział, że coś się działo. Meg opowiedziała mu o spotkaniu w Dortmundzie z jak największym spokojem. Starała się mówić obojętnym tonem, ale nie umiała spojrzeć w oczy swojemu partnerowi, bo wiedziała, że wtedy najprawdopodobniej domyśli się prawdy.
- Będziesz się z nim widywać?
- Pewnie tak. Mały bardzo ucieszył się z tego, że spotkał piłkarzy. Poza tym Marco obiecał mu, że zabierze go na stadion i wszystko pokaże.
- Ważniejsze dla mnie jest to, czy Ty chcesz się z nim widywać.
Meg zdawała sobie sprawę, że nie może odpowiedzieć 'nie', ponieważ by go okłamała. Z drugiej strony nie chciała powiedzieć 'tak', bo by go to zraniło. Wybrała najbardziej neutralną odpowiedź:
- Nie wiem. Proszę Cię, Arthur, nie każ mi odpowiadać dzisiaj. Zbyt wiele i za szybko się to wydarzyło. Sama tego nie ogarniam.
- Spokojnie, Meg. Nie proszę Cię, żebyś i czymkolwiek dzisiaj decydowała. Przemyśl sprawę. Wrócimy do tematu, jak będziesz gotowa.
Arthur położył się spać, a brunetka długo nie mogła zasnąć. Zastanawiała się, co powinna zrobić. Kierować się egoizmem czy dobrem dziecka? W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że tak naprawdę i jedno, i drugie prowadzą do tego samego. Ciągle miała przed oczami jego wzrok, a na dłoni czuła mrowienie, które przypominało jej o dotyku. W końcu zmorzył ją sen i tej nocy śniła o Marco.
- Czy wydarzyło się coś, o czym powinienem wiedzieć?
Nie był głupi. Wiedział, że coś się działo. Meg opowiedziała mu o spotkaniu w Dortmundzie z jak największym spokojem. Starała się mówić obojętnym tonem, ale nie umiała spojrzeć w oczy swojemu partnerowi, bo wiedziała, że wtedy najprawdopodobniej domyśli się prawdy.
- Będziesz się z nim widywać?
- Pewnie tak. Mały bardzo ucieszył się z tego, że spotkał piłkarzy. Poza tym Marco obiecał mu, że zabierze go na stadion i wszystko pokaże.
- Ważniejsze dla mnie jest to, czy Ty chcesz się z nim widywać.
Meg zdawała sobie sprawę, że nie może odpowiedzieć 'nie', ponieważ by go okłamała. Z drugiej strony nie chciała powiedzieć 'tak', bo by go to zraniło. Wybrała najbardziej neutralną odpowiedź:
- Nie wiem. Proszę Cię, Arthur, nie każ mi odpowiadać dzisiaj. Zbyt wiele i za szybko się to wydarzyło. Sama tego nie ogarniam.
- Spokojnie, Meg. Nie proszę Cię, żebyś i czymkolwiek dzisiaj decydowała. Przemyśl sprawę. Wrócimy do tematu, jak będziesz gotowa.
Arthur położył się spać, a brunetka długo nie mogła zasnąć. Zastanawiała się, co powinna zrobić. Kierować się egoizmem czy dobrem dziecka? W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że tak naprawdę i jedno, i drugie prowadzą do tego samego. Ciągle miała przed oczami jego wzrok, a na dłoni czuła mrowienie, które przypominało jej o dotyku. W końcu zmorzył ją sen i tej nocy śniła o Marco.
Następnego dnia rano, Meg wstała w nieco lepszym nastroju. Nabrała trochę dystansu do całej sytuacji. Humor jej się popsuł, kiedy zobaczyła, że dioda jej telefonu migała. Odblokowała go i zobaczyła, że dostała wiadomość od osoby, od której nie dostała smsa od 5 lat. Z przyspieszonym tętnem dotknęła ekranu, otwierając wiadomość:
'Przemyślałem wszystko i sądzę, że powinniśmy się spotkać i pogadać. Marco.'
'Przemyślałem wszystko i sądzę, że powinniśmy się spotkać i pogadać. Marco.'
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie w kolejny weekend. Zostawiam Was z piąteczką.:)
Mam nadzieję, że Wam się spodobał ten rozdział.!
Witajcie w kolejny weekend. Zostawiam Was z piąteczką.:)
Mam nadzieję, że Wam się spodobał ten rozdział.!
Dziękuję za wszystkie Wasze komentarze i opinie. Nawet nie wiecie, jak one mi pomagają.
Nie spodziewałam się, że jeszcze przybędzie mi czytelniczek! Dziękuję!
Nie spodziewałam się, że jeszcze przybędzie mi czytelniczek! Dziękuję!
Postaram się dodać coś niedługo, ale jeśli nie, to standardowo będzie w piątek/sobotę.
Pozdrawiam! Wypoczywajcie i komentujcie w międzyczasie (jeśli macie oczywiście ochotę!)
Kocham Was!❤
Obiecuję, że wszystkie Wasze blogi przeczytam, ale póki co ledwo znajduję czas na dodawanie nowych rozdziałów, więc proszę o cierpliwość.:)
PS: niby od meczu minęło dużo czasu, ale tak bardzo się cieszę z wyniku BVB z Napoli, że sobie nawet nie wyobrażacie. Fenomenalnie! A teraz trzeba kciuki trzymać za BVB - Mainz.:)
No i nareszcie wychodzi mi coś, co planowałam od tak dawna!:)
Zmartwiłam się jak dowiedziałam się, że Marco kogoś ma, ale być może wszystko wyjdzie z czasem. Mam nadzieję, że Meg dobrze wybierze. Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz!
UsuńPozdrawiam również.:)
Genialny rozdział :) Zdziwiłam się, że Marco ma kogoś ale w sumie minęło wiele czasu i chłopak ułożył sobie życie na nowo. Ciekawe o czym Marco chce porozmawiać z Meg. Może chce, żeby Meg zamieszkała z Marcelem w Dortmundzie? Nie mogę doczekać się następnego rozdziału! :) Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz!:)
UsuńRównież pozdrawiam.:*
Ojej no... jak to Marco ma dziewczynę? :< Cóż, niemniej jednak podoba mi się bardzo, jak każdy rozdział w twoim wykonaniu.! :D Wierzę, że z czasem wszystko się ułoży.! :) Potrafisz zaciekawić i to bardzo, a dla mnie to liczy się najbardziej.! :D Ogromnie ciekawi mnie, co będzie dalej, o czym takim Marco chce porozmawiać z Meg, jak zareaguje na to wszystko Arthur, no i jaką decyzję podejmie Meg? :> Mam nadzieję, że już niedługo się tego dowiem? :D
OdpowiedzUsuńDodawaj szybko kolejny.! :D
Pozdrawiam.! :*
dodam w piątek lub sobotę.:p
UsuńPozdrawiam! :*
Marco... załamałeś mnie ! :(
OdpowiedzUsuńNie obchodzi mnie to ! Oni mają być razem ! :D
Naprawdę piszesz świetnie tak realistycznie można poczuć się tak jakby się tam było.
Czytająć nie mogę oderwać wzroku tak mnie wciąga :**
Czeeekam na następny ! <3
Pozdrawiam <3
Dzięęękuuuuuję! :*
UsuńPozdrawiam! ❤
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny i zapraszam pomimowszystkokocham.blogspot.com
Dziękuję !:)
Usuń