niedziela, 17 listopada 2013

third.

We know the words but it's not enough
piosenka.

***

Zapukała do drzwi jego ogromnego domu. Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. Co miała mu powiedzieć? Cześć, Marco, przepraszam, że Ci nie powiedziałam, ale Marcel to nasz syn. Wiem, że powinnam powiedzieć Ci wcześniej, ale nie miałam odwagi.? Przecież to brzmi śmiesznie! To jakiś absurd! - myślała Meg.
Usłyszała, jak ktoś otwiera zamek, by po chwili ujrzeć twarz Reusa. Tylko raz, przelotnie spojrzał jej w oczy.
- Wejdź. - powiedział spokojnie.
Brunetka czuła, że ten spokój to dopiero cisza przed burzą.
Meg rozejrzała się wokół i zobaczyła prawdziwy luksus. Wszędzie przestronne pomieszczenia, dużo bieli i mnóstwo najnowszej techniki. Brunetka czuła się, jakby śniła. Miała wrażenie, że znajduje się w nieswojej bajce. Że nie pasuje do jego świata. Nigdy niczego jej nie brakowało, ale takie życie było jej zupełnie obce.
- Usiądź. Chcesz coś do picia? - zapytał Marco.
- Nie, dziękuję. Nie po to tu przyszłam.
- Masz rację. - przyznał.
Zapanowała chwilowa niezręczna cisza. Po chwili blondyn na nią spojrzał i zaczął:
- Co masz mi do powiedzenia? - ton jego głosu nie spodobał się brunetce.
- Marco...
- Słucham?! Należą mi się jakieś wyjaśnienia! Nie sądzisz?!
- Dasz mi coś powiedzieć?! Dla mnie to też nie jest łatwa sytuacja!
- Myślę, że to ja jestem w gorszej sytuacji. Zjawiasz się po 5 latach i mówisz, że mamy dziecko?!
- Wiem, że to nie jest fair, ale Marco, zrozum mnie! Nie mieliśmy dwudziestu lat nawet! Nie chciałam na początku kariery Ci jej niszczyć!
- I uważasz, że to był dobry powód?!
- Nawet nie wiesz, jak żałowałam! Za każdym razem, jak rozmawialiśmy. Nawet teraz żałuję, że Ci nie powiedziałam! - Meg nie wytrzymała i zaczęła płakać. Nie chciała pokazywać swojej słabości, ale nie umiała powstrzymać żalu i rozgoryczenia.
- Meg... - westchnął Reus, widząc, do czego doprowadził swoim zachowaniem. Podszedł do niej i przytulił ją. Dziewczyna wtuliła się w bark blondyna. Potrzebowała tego. - Przepraszam, nie powinienem tak krzyczeć.
- Należało mi się. Wiem, że nie powinnam kłamać ani tego zatajać, Marco. Naprawdę Cię przepraszam.
- Opowiesz mi, jak to było? Ale od początku, bez kłamstw. - poprosił Reus.
- Jasne, że tak. - wzięła głęboki oddech. - Zaczęło się od tego, jak się rozstaliśmy. Pamiętasz, jak powiedziałam Ci, że wyjeżdżam na studia? Nie była to do końca prawda. Studia zaczęłam 9 miesięcy po wyjeździe. Po porodzie. Kiedy się rozstaliśmy, byłam w trzecim miesiącu. Do tamtego momentu wszystko udawało mi się ukrywać. Będąc jeszcze w Dortmundzie, zdecydowałam, że muszę coś zrobić, bo zaraz zacznie być widać, że będę matką. Jak wiesz, zamieszkałam w Hannoverze. Tam urodziłam i zapisałam się na uczelnię. Możesz mi wierzyć, że nawet na chwilę o Tobie nie zapomniałam. Miałam tak ogromne wyrzuty sumienia! Patrzyłam na Marcela i czasami sobie wieczorem z nim 'rozmawiałam'. Opowiadałam mu o Tobie. Wiem, że to może brzmi śmiesznie. Ale wierzę, że to dzięki temu pierwszym słowem, jakie powiedział było słowo 'tata'. Na 100% nie chodziło mu o Arthura, bo wtedy go jeszcze nie było w życiu Marcela. Najgorzej było wieczorami. Pamiętasz, że przez długi czas codziennie rozmawialiśmy? Właśnie wtedy dopadały mnie największy wyrzuty. Nie wiedziałam, czy uda mi się utrzymać wszystko w tajemnicy. Tyle razy byłam bliska powiedzenia Ci prawdy. Nawet sobie nie wyobrażasz. Pamiętasz, jak przyjechałeś mnie odwiedzić ? Prawie zawału dostałam, jak Cię zobaczyłam. - brunetka na chwilę zatrzymała się w swojej opowieści. Bała się, że dla Marco może to być za dużo jak na jeden raz. Przypomniała sobie, jak w miesiąc po porodzie do Hannoveru niespodziewanie przyjechał Reus. Dziewczyna cieszyła się, że go znowu zobaczyła, bo tęskniła za nim bardzo.
- To było nasze dziecko? - zapytał Marco, przypominając sobie, że w czasie odwiedzin u Meg zobaczył dziecko.
- Tak... - przyznała ze wstydem.
- To nie było dziecko tej koleżanki, która była u Ciebie? - zapytał Reus. Brunetka spuściła głowę, przypominając sobie, że to było kolejne kłamstwo.
- Byłam tak zaskoczona Twoimi odwiedzinami, że nawet nie myślałam, co robię i mówię. Po prostu jakoś tak wyszło. Przepraszam.
Reus znowu się rozzłościł, dlatego wziął głęboki oddech, by się uspokoić.
- Meg, trzeba było mi powiedzieć. Naprawdę. Wiem, że teraz już jest po sprawie, ale chcę, żebyś wiedziała, że wziąłbym odpowiedzialność. Nie zostawiłbym Cię. - Reus zdał sobie sprawę z tego, że wtedy po raz pierwszy zobaczył ich dziecko. Nie wiedział, dlaczego, ale bardzo go to wzruszyło. Być może dlatego, że dotarło do niego, iż ma jakieś wspomnienia związane z Marcelem z okresu jego niemowlęctwa.
- Ja w to nie wątpiłam nigdy, Marco. Ale postaw się w mojej sytuacji. Nie chciałam  Ci poniekąd niszczyć życia taką nowiną.
- Marcel na pewno nie zniszczyłby go. Jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć? Wiedz, ja Cię naprawdę pokochałem. To nie było tak, że alkohol uderzył mi do głowy. Na pewno sprowokował moje zachowanie, ale byłem świadomy tego, co robię. Dodał mi odwagi. Nic poza tym.
- Marco, ja Ciebie też pokochałam. Tylko nie mogę nic poradzić na to, że się przestraszyłam. - powiedziała Meg, nie patrząc mu w oczy. Po chwili jednak zebrała się w sobie i popatrzyła na niego. - Wybaczysz mi to kiedyś?
- Zapomnijmy już o tym. Ważniejsze jest to, co teraz zrobimy. Musimy jakoś tę sytuację rozwiązać.
- Wiem. Masz jakieś propozycje? - dziewczyna nie wiedziała, czy Reus chce utrzymywać kontakt z ich dzieckiem, dlatego chciała się najpierw tego dowiedzieć.
- Chciałbym go poznać. Chciałbym go widywać.
- Nie mam zamiaru Ci tego utrudniać. Chcę pomóc. Marcel już się przywiązał do tego, że będzie Cię widywał.
Marco tylko uśmiechnął się. Cieszył się, że Meg mu pomoże w utrzymywaniu kontaktów z ich dzieckiem.
- Chciałbyś się z nim zobaczyć? Mogę go do Ciebie przyprowadzić teraz.
- Naprawdę? Jasne, że chcę. Ale boję się. Nie wiem, czy dam radę.
- Nie przejmuj się. On Ci pomoże. Mimo że ma 5 lat, to czasem potrafi się zachować, jak dużo starszy. Też na początku się bałam. Nie wiedziałam, czy podołam roli matki.
- Dobra, i tak ten moment nadejdzie. Przyprowadź go.
- Chcesz być z nim sam? Czy wolałbyś, żebym była przy tym?
- Sam nie wiem...
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli zostawię Was samych. Poznacie się.
- No, dobra. Będę czekać.
Oboje wstali z kanapy i ruszyli do wyjścia. Kiedy brunetka miała wyjść z jego domu, odwróciła się i powiedziała:
- Marco... Ja naprawdę Cię przepraszam. Wiem, że powinnam zachować się bardziej odpowiedzialnie. Wziąć pod uwagę to, że oboje byliśmy świadomi tego, co robiliśmy.
- Obiecaj mi, że nie masz już więcej niespodzianek dla mnie.
- Ta była ostatnia. Naprawdę.
- Ulżyło mi.
- To idę po niego. Czeka na mnie. Zostawiłam go z Sylwią.
- Twoja siostra nadal mnie nie lubi? - zapytał z uśmiechem.
- Chyba nawet bardziej. Po TAMTYCH wakacjach sobie nawet nie wyobrażasz.
- Nie cieszyła się, że została ciocią? - Reus był już na tyle wyluzowany, że potrafił żartować.
- Nie bardzo. - zaśmiała się Meg.
Kiedy wróciła do domu swojej siostry, nie chciała zwierzać się Sylwii. Na pewno jej pomagała, ale nigdy tak naprawdę nie wspierała.
Opowiedziała jej pokrótce, co ustaliła z Reusem.
- Na pewno dobrze robisz? - Sylwia była sceptycznie nastawiona do pomysłu siostry. Meg stała w korytarzu, ubierając swojego synka.
- Za długo się ukrywałam. Nie chcę dłużej tak żyć. Poza tym Marco chce go poznać, chce się nim zaopiekować. Wziąć część odpowiedzialności na siebie. Proszę Cię, nie krytykuj mnie tak ciągle. Wiem, że popełniłam w życiu kilka błędów, ale jestem Twoją siostrą i powinnaś mnie wspierać choć trochę.
- Meg, nie obrażaj się. To nie tak, przecież wiesz. Chcę dla Ciebie jak najlepiej. Jeśli tego nie widać, to przepraszam. Kocham Ciebie i Marcela.
Brunetka po raz pierwszy poczuła, że jest ważna w życiu siostry. Podeszła do niej i ją przytuliła.
Chwilę później zabrała swoją kurtkę i wyszła razem ze swoim synkiem z domu.
------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie! Mam nadzieję, że udanie zaczęłyście weekend!:)
Wędruje do Was 3 rozdział. Wiem, że miały być raz na tydzień, ale siedzę w domu i pomyślałam, dlaczego nie?

Nie spodziewałam się takiej frekwencji na moim blogu. Kurczę, mam go bodajże trzeci dzień, a tak dużo osób go odwiedziło! Nawet nie wiecie, jak bardzo to buduje. Daje mi choć cień nadziei, że podoba Wam się to, co tworzę.
Dziękuję za Wasze komentarze! Pomagacie mi niesamowicie! Nie spodziewałam się takich słów od Was. Bałam się, że nie spodoba Wam się to, że moje opowiadanie jest oparte na faktach. W sumie to nie byłam pewna, czy to jest dobry pomysł, bo nie byłam pewna, czy podołam opisaniu historii tak, jak na to zasługuje osoba, która mi na to pozwoliła.

Liczę na więcej komentarzy.:) 
Proszę, jeśli czytacie, zostawcie ślad w postaci jakiegokolwiek komentarza.:)
Pozdrawiam! :*

8 komentarzy:

  1. Bardzo się ucieszyłam, że dodałaś już trójeczkę. :) Cieszę się, że Marco zachował się jak prawdziwy mężczyzna. Mam nadzieję, że ich uczucie do końca nie wygasło... Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo !
      Następny będzie dopiero w piątek albo w sobotę.:)

      Usuń
  2. Czytam, czytam, czytam i stwierdzam, że to jest genialne!!!!
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Jak możesz, to napisz mi adres swojego bloga w komentarzu.:)
      Z chęcią odwiedzę i przeczytam.:)

      Usuń
  3. z doświadczenia znam podobną historię (ale bez dziecka itd.) i czytając to przypomniały mi się niektóre rzeczy związanych z tą osobą i niemal mi łzy w oczach stanęły.
    świetnie piszesz, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Mam nadzieję, że jednak nie będziesz płakać, bo mi nie o to chodziło, pisząc to.:)

      Usuń
  4. Po prostu cudo! Bardzo mi się podoba jak wykreowałaś Meg, jest taka wrażliwa i delikatna. I ten moment, kiedy płakała, a Marco zaczął ją pocieszać. Widać, że między nimi nadal istnieje zrozumienie i wspólna więź, która nigdy nie zniknie. Wiedziałam, że Marco zachowa się odpowiedzialnie, że nie zostawi Meg samej. Czuję, że Marcelek ponownie zbliży tę dwójkę do siebie. Oby mały odnalazł się w tej nowej sytuacji. Najpierw myślał, że Arthur jest jego prawdziwym ojcem, a teraz dowiaduje się, że to jednak nie on, a Reus jest tym biologicznym. Zastanawiam się czy Meg wróci do Hannoweru i do Arhura. On na pewno kocha Marcelka jak swojego synka, w końcu opiekował się nim i z pewnością się do niego przywiązał. Nie wydaję mi się, aby zrezygnował z niego i z Meg. Zżera mnie ciekawość jak to wszystko się rozwinie.
    Tak wspaniale piszesz, że mogłabym czytać i czytać bez końca. Jestem fanką twojego talentu! Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam cieplutko :* I życzę dużo, dużo weny! Dodałam nowy rozdział u siebie, więc jak mnie prosiłaś informuję :) http://wielka-milosc-z-czatu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie czytam to, co napisałaś, siedzę i ryczę.
      Dziękuję!:*
      Zaraz wchodzę, czytam i komentuję!

      Usuń