I wanna hide the truth
I wanna shelter you
***
Dziękuję, że się nim zajmiesz. - powiedziała wdzięczna do swojej siostry. Sylwia nie była zachwycona tym, że Meg zdecydowała się jednak powiedzieć prawdę piłkarzowi.
- A co mu powiesz? - dopytywała się.
- A niby co powinnam? Prawdę mu powiem. Najwyższy czas. Nie miałam odwagi przez pięć lat, a teraz w końcu jestem przyparta do muru.
- Myślisz, że będzie od Ciebie czegoś chciał?
- Nie mam pojęcia. Boję się, że będzie chciał utrzymywać kontakt z Marcelem. Nie chcę mieszać mu w głowie. Jest taki mały. - spojrzała z czułością na malucha, który bawił się samochodzikiem w salonie swojej siostry. - Poza tym zaakceptował już Arthura jako ojca. Powiedział nawet tak do niego. Jak mam mu to teraz wytłumaczyć?
- Sama się w to wpakowałaś.
- Wielkie dzięki.
- Sorry. - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Dobra, ja pojadę do niego. Wracam jak najszybciej.
- Spokojnie, wyjaśnijcie sobie wszystko.
- Dzięki, ale i tak wrócę jak najszybciej. Przecież Arthur o niczym nie wie. Umawiałam się z nim, że wrócę jeszcze dziś. Nie przewidziałam takich komplikacji.
- Od samego początku mówiłam Ci, żebyś powiedziała Marco o wszystkim. Nie miałabyś dzisiaj takich problemów.
No tak... Sylwia to była zawsze ta idealna i dobrze ułożona. Nie miała dziecka, sama nim będąc. Ale to Meg się wszystko udało. Skończyła szkołę, dostała dyplom z wyróżnieniem na wymarzonej uczelni. Osiągnęła to, co zaplanowała, a mimo to rodzice uważali ją za niedojrzałą gówniarę, choć miała ponad 20 lat. Musiała szybko dojrzeć, podejmować decyzje, których zwykle się w tym wieku nie podejmuje. Była ciekawa, czy kiedykolwiek zaakceptują to, że stosunkowo wcześnie zostali dziadkami. Zawsze prawili jej kazania. Dziewczyna wiedziała, że z jednej strony mieli rację, ale co mogła poradzić na to, że uległa urokowi Reusa? Nie kochała go nawet w tamtym momencie. Po prostu się przyjaźnili. Od szesnastego roku życia jeździli razem na wakacje. Zawsze w to samo miejsce. Byli tam bardziej sobą niż kiedykolwiek i gdziekolwiek. Nikogo nie udawali. Chodzili spać, o której chcieli, imprezowali. Ale mieli jedną zasadę: wszystko to, co się tam wydarzyło zostaje między nimi. To sprawiło, że ich więź stawała się coraz mocniejsza. Umacniało to ich przyjaźń. Wakacje były chyba najszczęśliwszą pora roku dla nich.
Aż do tamtych wakacji. Wszystko się wtedy posypało.
Świętowali osiemnastkę dziewczyny. Byli w jednym z klubów i wypili więcej niż zwykle. Meg właściwie nie była przyzwyczajona do picia, bo nie spożywała alkoholu wcześniej. W ich zwyczaju było również to, że każdego wieczora szli na spacer plażą. Ich ośrodek znajdował się prawie nad brzegiem morza, więc w ten sposób wracali zawsze. Tak było także i tamtej nocy. Księżyc świecił wyjątkowo mocno, a oni wpadli na pomysł, żeby się wykąpać w samej bieliźnie w morzu.
- A co mu powiesz? - dopytywała się.
- A niby co powinnam? Prawdę mu powiem. Najwyższy czas. Nie miałam odwagi przez pięć lat, a teraz w końcu jestem przyparta do muru.
- Myślisz, że będzie od Ciebie czegoś chciał?
- Nie mam pojęcia. Boję się, że będzie chciał utrzymywać kontakt z Marcelem. Nie chcę mieszać mu w głowie. Jest taki mały. - spojrzała z czułością na malucha, który bawił się samochodzikiem w salonie swojej siostry. - Poza tym zaakceptował już Arthura jako ojca. Powiedział nawet tak do niego. Jak mam mu to teraz wytłumaczyć?
- Sama się w to wpakowałaś.
- Wielkie dzięki.
- Sorry. - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Dobra, ja pojadę do niego. Wracam jak najszybciej.
- Spokojnie, wyjaśnijcie sobie wszystko.
- Dzięki, ale i tak wrócę jak najszybciej. Przecież Arthur o niczym nie wie. Umawiałam się z nim, że wrócę jeszcze dziś. Nie przewidziałam takich komplikacji.
- Od samego początku mówiłam Ci, żebyś powiedziała Marco o wszystkim. Nie miałabyś dzisiaj takich problemów.
No tak... Sylwia to była zawsze ta idealna i dobrze ułożona. Nie miała dziecka, sama nim będąc. Ale to Meg się wszystko udało. Skończyła szkołę, dostała dyplom z wyróżnieniem na wymarzonej uczelni. Osiągnęła to, co zaplanowała, a mimo to rodzice uważali ją za niedojrzałą gówniarę, choć miała ponad 20 lat. Musiała szybko dojrzeć, podejmować decyzje, których zwykle się w tym wieku nie podejmuje. Była ciekawa, czy kiedykolwiek zaakceptują to, że stosunkowo wcześnie zostali dziadkami. Zawsze prawili jej kazania. Dziewczyna wiedziała, że z jednej strony mieli rację, ale co mogła poradzić na to, że uległa urokowi Reusa? Nie kochała go nawet w tamtym momencie. Po prostu się przyjaźnili. Od szesnastego roku życia jeździli razem na wakacje. Zawsze w to samo miejsce. Byli tam bardziej sobą niż kiedykolwiek i gdziekolwiek. Nikogo nie udawali. Chodzili spać, o której chcieli, imprezowali. Ale mieli jedną zasadę: wszystko to, co się tam wydarzyło zostaje między nimi. To sprawiło, że ich więź stawała się coraz mocniejsza. Umacniało to ich przyjaźń. Wakacje były chyba najszczęśliwszą pora roku dla nich.
Aż do tamtych wakacji. Wszystko się wtedy posypało.
Świętowali osiemnastkę dziewczyny. Byli w jednym z klubów i wypili więcej niż zwykle. Meg właściwie nie była przyzwyczajona do picia, bo nie spożywała alkoholu wcześniej. W ich zwyczaju było również to, że każdego wieczora szli na spacer plażą. Ich ośrodek znajdował się prawie nad brzegiem morza, więc w ten sposób wracali zawsze. Tak było także i tamtej nocy. Księżyc świecił wyjątkowo mocno, a oni wpadli na pomysł, żeby się wykąpać w samej bieliźnie w morzu.
Wyszli z morza i postanowili posiedzieć chwilę na plaży. Woda była stosunkowo ciepła, choć po kąpieli dziewczyna trzęsła się jak
osika. Marco dał jej swoją koszulkę, choć i jemu było chłodno. Jednak
nigdy nie pozwoliłby, aby jego przyjaciółce coś się stało. Kochał ją jak
siostrę. Oczywiście podobała mu się od strony fizycznej. Nie była chuda
jak patyk, ale z pewnością nie można było użyć przymiotnika otyła czy
chociażby gruba. Miała długie, brązowe włosy i niebieskie oczy. Jednak
to, co najbardziej mu się w Meg podobało, to charakter. Dogadywali się
praktycznie bez słów. Często wpadali na te same pomysły. Reus usiadł za dziewczyną i ją objął. Często się tak przytulali, więc dziewczyna nie widziała w tym geście niczego złego. Jednak w tamtym momencie alkohol zaszumiał mu w głowie i pocałował ją w szyję.
- Co Ty robisz? - zapytała. Marco po raz pierwszy w towarzystwie dziewczyny poczuł się niezręcznie, dlatego przestał. Brunetka stwierdziła, że nie ma sensu tego roztrząsać. Kiedy mieli się już zbierać, Marco, jak na dżentelmena przystało, podał rękę przyjaciółce, a ona, wstając, wpadła na niego. Prawie się przewróciła z powodu alkoholu, który zaszumiał jej w głowie. Wtedy Marco po raz pierwszy spróbował. Ujął jej głowę w swoje dłonie i spojrzał głęboko w jej niebieskie oczy, które w tamtym momencie wydawały mu się bardziej lazurowe niż kiedykolwiek wcześniej. Chwilę później zaczął przybliżać się do jej ust.
- Marco... - wyszeptała. - Nie niszcz naszej przyjaźni.
- Nie robię tego. - powiedział miękko, a następnie ją pocałował. Całowali się, jakby zapomnieli o całym świecie. Nie istniało nic oprócz nich. Jednak po chwili dziewczyna otrzeźwiała i oderwała się od Reusa.
- Nie niszcz naszej przyjaźni. - powtórzyła. Tym razem jednak nie usłyszała odpowiedzi. - Powinniśmy już wracać. - dodała po chwili.
Marco i Meg wrócili do pokoju. Brunetka poszła się wykąpać, a Reus usiadł na tarasie. Miał kompletny mętlik w głowie. Nie wiedział, co ma robić. Nigdy wcześniej nie spojrzał na swoją przyjaciółkę w ten sposób, a przyjaźnili się już 11 lat. Wychowali się na tym samym podwórku, razem rozbijali kolana. A mimo to, że znał ją na wylot, ujrzał w niej kobietę. Uśmiechnął się do niej, kiedy zobaczył, jak wyszła z łazienki z mokrymi włosami swobodnie opadającymi na plecy skryte w zbyt dużej koszulce.
Była wyraźnie skrępowana tym, co zaszło, bo unikała wzroku początkującego wówczas piłkarza. Marco wstał i przeszedł obok niej, ocierając się o jej ramię. Piętnaście minut później i on wyszedł z łazienki. Miał wilgotne włosy, a w pasie jedynie ręcznik. Dziewczyna wiele razy widziała już tors blondyna, ale dopiero po pocałunku spojrzała na niego jak na faceta. On złapał ją na tym, jak mu się przygląda. Ponownie podszedł do niej i ją znowu pocałował. Tym razem brunetka nie oponowała. Spojrzała mu w oczy po raz pierwszy od kąpieli na plaży i przejęła inicjatywę, przyciągając go do siebie, wplatając jednocześnie palce we włosy. Wiedziała, że będzie tego żałować, bo to jej najlepszy przyjaciel, ale w tamtym momencie nie dbała o to. Liczyło się tylko to, że byli razem. Ściągnęła z niego ręcznik, a on ułożył ją na łóżku, całując jej brzuch. Zdjął z niej koszulkę i została w samej bieliźnie. Zarumieniła się, widząc jak Marco na nią patrzył. On oczywiście to dostrzegł i zaczął się zastanawiać, czy nie lepiej to przerwać. Jednak wówczas Meg ponownie wplotła dłonie w jego włosy i zapomniał o swoich wątpliwościach.
Ich wspólny pierwszy raz nie był idealny. Ale czy ktokolwiek może tego wymagać od pary nastolatków, którzy nigdy nikomu na poważnie nie powiedzieli 'kocham cię'? Oboje byli zawstydzeni swoją nagością i reakcjami, których się nie spodziewali. Jednak Marco wiedział, że to on powinien jakoś się nią zająć, dlatego, gdy dziewczyna krzyknęła jego imię, on mocno ją przytulił do siebie.
Wówczas dotarło do Meg to, co zrobili. Odwróciła się plecami do Reusa i udawała, że zasnęła. Jednak tak naprawdę myślała o tym, co przed chwilą zaszło. Pytała sama siebie, jak ma mu spojrzeć w oczy bez skrępowania. Byli przyjaciółmi, ale nigdy nie widział jej w takim stanie, jak przed kilkoma minutami. Na zawsze oboje zapamiętają ten moment, bo to był jeden z tych, które odciskają piętno. Poczuła jak Reus otulił ją mocniej kołdrą. Zachciało jej się płakać. Mimowolnie jej ramiona zaczęły się trząść.
- Meg? - zapytał zaniepokojony Marco.
- Marco, co my zrobiliśmy? - nerwy jej puściły. - Nie chcę, aby ta jedna noc zmieniła coś między nami. Żebyśmy przestali się spotykać przez to. Znamy się za długo, żeby to wszystko stracić.
- Spokojnie, jutro o tym porozmawiamy. Teraz śpij. - powiedział, przytulając ją do siebie. Ona zamknęła oczy i zasnęła.
- Co Ty robisz? - zapytała. Marco po raz pierwszy w towarzystwie dziewczyny poczuł się niezręcznie, dlatego przestał. Brunetka stwierdziła, że nie ma sensu tego roztrząsać. Kiedy mieli się już zbierać, Marco, jak na dżentelmena przystało, podał rękę przyjaciółce, a ona, wstając, wpadła na niego. Prawie się przewróciła z powodu alkoholu, który zaszumiał jej w głowie. Wtedy Marco po raz pierwszy spróbował. Ujął jej głowę w swoje dłonie i spojrzał głęboko w jej niebieskie oczy, które w tamtym momencie wydawały mu się bardziej lazurowe niż kiedykolwiek wcześniej. Chwilę później zaczął przybliżać się do jej ust.
- Marco... - wyszeptała. - Nie niszcz naszej przyjaźni.
- Nie robię tego. - powiedział miękko, a następnie ją pocałował. Całowali się, jakby zapomnieli o całym świecie. Nie istniało nic oprócz nich. Jednak po chwili dziewczyna otrzeźwiała i oderwała się od Reusa.
- Nie niszcz naszej przyjaźni. - powtórzyła. Tym razem jednak nie usłyszała odpowiedzi. - Powinniśmy już wracać. - dodała po chwili.
Marco i Meg wrócili do pokoju. Brunetka poszła się wykąpać, a Reus usiadł na tarasie. Miał kompletny mętlik w głowie. Nie wiedział, co ma robić. Nigdy wcześniej nie spojrzał na swoją przyjaciółkę w ten sposób, a przyjaźnili się już 11 lat. Wychowali się na tym samym podwórku, razem rozbijali kolana. A mimo to, że znał ją na wylot, ujrzał w niej kobietę. Uśmiechnął się do niej, kiedy zobaczył, jak wyszła z łazienki z mokrymi włosami swobodnie opadającymi na plecy skryte w zbyt dużej koszulce.
Była wyraźnie skrępowana tym, co zaszło, bo unikała wzroku początkującego wówczas piłkarza. Marco wstał i przeszedł obok niej, ocierając się o jej ramię. Piętnaście minut później i on wyszedł z łazienki. Miał wilgotne włosy, a w pasie jedynie ręcznik. Dziewczyna wiele razy widziała już tors blondyna, ale dopiero po pocałunku spojrzała na niego jak na faceta. On złapał ją na tym, jak mu się przygląda. Ponownie podszedł do niej i ją znowu pocałował. Tym razem brunetka nie oponowała. Spojrzała mu w oczy po raz pierwszy od kąpieli na plaży i przejęła inicjatywę, przyciągając go do siebie, wplatając jednocześnie palce we włosy. Wiedziała, że będzie tego żałować, bo to jej najlepszy przyjaciel, ale w tamtym momencie nie dbała o to. Liczyło się tylko to, że byli razem. Ściągnęła z niego ręcznik, a on ułożył ją na łóżku, całując jej brzuch. Zdjął z niej koszulkę i została w samej bieliźnie. Zarumieniła się, widząc jak Marco na nią patrzył. On oczywiście to dostrzegł i zaczął się zastanawiać, czy nie lepiej to przerwać. Jednak wówczas Meg ponownie wplotła dłonie w jego włosy i zapomniał o swoich wątpliwościach.
Ich wspólny pierwszy raz nie był idealny. Ale czy ktokolwiek może tego wymagać od pary nastolatków, którzy nigdy nikomu na poważnie nie powiedzieli 'kocham cię'? Oboje byli zawstydzeni swoją nagością i reakcjami, których się nie spodziewali. Jednak Marco wiedział, że to on powinien jakoś się nią zająć, dlatego, gdy dziewczyna krzyknęła jego imię, on mocno ją przytulił do siebie.
Wówczas dotarło do Meg to, co zrobili. Odwróciła się plecami do Reusa i udawała, że zasnęła. Jednak tak naprawdę myślała o tym, co przed chwilą zaszło. Pytała sama siebie, jak ma mu spojrzeć w oczy bez skrępowania. Byli przyjaciółmi, ale nigdy nie widział jej w takim stanie, jak przed kilkoma minutami. Na zawsze oboje zapamiętają ten moment, bo to był jeden z tych, które odciskają piętno. Poczuła jak Reus otulił ją mocniej kołdrą. Zachciało jej się płakać. Mimowolnie jej ramiona zaczęły się trząść.
- Meg? - zapytał zaniepokojony Marco.
- Marco, co my zrobiliśmy? - nerwy jej puściły. - Nie chcę, aby ta jedna noc zmieniła coś między nami. Żebyśmy przestali się spotykać przez to. Znamy się za długo, żeby to wszystko stracić.
- Spokojnie, jutro o tym porozmawiamy. Teraz śpij. - powiedział, przytulając ją do siebie. Ona zamknęła oczy i zasnęła.
Następnego dnia nie miała odwagi spojrzeć Reusowi w oczy. Unikała jego towarzystwa, a nawet wzroku. W końcu on nie wytrzymał tego napięcia i zagrodził jej drogę. Kiedy Meg chciała go ominąć, złapał za dłonie, czym wywołał dreszcz u dziewczyny.
- Spojrzysz w końcu na mnie? - zapytał delikatnie. - Meg.
Dziewczyna spojrzała na niego, bo wydawało jej się, że to mimo wszystko był najodpowiedniejszy moment.
- Tak, Marco? - jego imię przeszło jej przez gardło wyjątkowo ciężko.
- Chyba musimy porozmawiać, prawda?
- Wiem, ale nie mam odwagi się z tym zmierzyć.
- A kiedy jak nie teraz?
- Masz rację. - wyznała zrezygnowana, wzdychając. - Usiądźmy i pogadajmy.
Marco pozwolił dziewczynie iść przodem. Meg usiadła na najbliższym łóżku. Reus wybrał łóżko naprzeciw. Brunetka zastanawiała się, dlaczego. Chciał widzieć jej reakcje? Czy celowo dał jej trochę przestrzeni? Tego nie wiedziała.
- Marco. Ta noc była błędem. - zaczęła Meg, choć sama nie była pewna tego, co mówi.
- A według mnie nie. Dorośliśmy. Nie zauważyłaś, że już od jakiegoś czasu coś zaczęło się zmieniać? Myślałem o tym sporo i chcę, żebyś wiedziała, że chciałbym spróbować z Tobą być.
- Marco... To chyba nie jest najlepszy pomysł.
- A dlaczego nie? Powodem ma być to, że wiem, kiedy masz okres? Że wiem, jaki rozmiar stanika nosisz? - Reus nie spodziewał się, że będzie go stać w tej sytuacji na aż taką szczerość.
- Marco, ja po prostu nie chcę Cię stracić. Jesteś moim jedynym przyjacielem. Nigdy innego nie miałam. - Dziewczyna wbiła swój wzrok w dłonie. Była bardzo zawstydzona bezpośredniością chłopaka.
- A kto powiedział, że stracisz?
- Marco, a jeśli coś nam nie wyjdzie? Jeśli się rozstaniemy? Przecież ja głupia nie jestem i wiem, że jeżeli coś takiego się stanie, to najprawdopodobniej nasz kontakt się urwie. Albo inaczej, na pewno nie będzie tak samo.
- A może warto zaryzykować? - blondyn podszedł do brunetki, klęknął przed nią i spojrzał od dołu w oczy.
- Myślisz, że gra jest warta świeczki?
- Nie proponowałbym, gdybym w to nie wierzył. Postaram się ze wszystkich sił, żeby nam się udało. - wziął głęboki oddech, zdając sobie sprawę z tego, że najważniejsza część rozmowy jest już na nimi. - Obiecaj mi.
- Co mam Ci obiecać?
- Wiesz co.
- Obiecuję, że też się postaram.
***
Z takimi wspomnieniami stanęła przed drzwiami domu Reusa z oczami pełnymi łez. Nie była gotowa na to spotkanie. Niby minęło 5 lat, ale to dla niej za wcześnie. Gdyby nie przypadek, pewnie nigdy by się nie zdecydowała. Jednak wstrzymała na chwilę oddech i zapukała.
Z takimi wspomnieniami stanęła przed drzwiami domu Reusa z oczami pełnymi łez. Nie była gotowa na to spotkanie. Niby minęło 5 lat, ale to dla niej za wcześnie. Gdyby nie przypadek, pewnie nigdy by się nie zdecydowała. Jednak wstrzymała na chwilę oddech i zapukała.
Wyszła na przeciw przeznaczeniu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Jednak wstawiam już dzisiaj nowy rozdział. Mam wrażenie, że jest lepszy niż poprzedni, ale to zostawiam do Waszej oceny, na którą baaaaaardzo liczę.
Taaaak.! :D Nawet nie wiesz jaką frajdę mi sprawiłaś, gdy skomentowałaś rozdział u mnie i poinformowałaś mnie o tym, że znowu zaczęłaś pisać.! :D Naprawdę, bardzo się cieszę i jestem pewna, że to opowiadanie będzie równie genialne jak poprzednie.! :D Co do treści... Fajny pomysł, fajnie też że zainspirowałaś się prawdziwą historią. :) Brawa dla Ciebie za to, bo sama nie wiem czy dałabym radę pisać opowiadanie, z historią w tle, która wydarzyła się naprawdę. Na pewno byłoby mi trudno, a ty póki co radzisz sobie całkiem nieźle.! :D Cóż, powiem szczerze, że nigdy nie wierzyłam i nie wierzę i nie będę wierzyć w przyjaźń między kobietą a mężczyzną, z czasem i tak jedno się zakocha w drugim i tak.! :) Mam nadzieję, że Marco i Meg wytłumaczą sobie wszystko i Reus zaakceptuje sytuację taką jaką jest. :) Dobrze, że Meg zdecydowała się w końcu mu o tym powiedzieć, że nie odwlekała tego w nieskończoność, chociaż gdyby nie mały Marcel, to nie wiem czy Marco dowiedziałby się o jego istnieniu w tym właśnie momencie? :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny i dodawaj go szybko.! :D
Pozdrawiam.! :*
Dziękuję Ci! Nie spodziewałam się takich słów po tak długiej nieobecności! bardzo się cieszę, że chcesz czytać to, co piszę!
UsuńMam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań i dalej Ci się będzie podobało.:)
Pozdrawiam!:*
Świetny! Ta historia jest taka realistyczna... Podoba mi się to jak piszesz. Dzięki temu mogę sobie dobrze wyobrazić daną sytuację. Jeszcze to, że ta historia zdarzyła się naprawdę... Niesamowite! Ciekawa jestem co Reus ma do powiedzenia Meg i vice versa. Czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam utalentowaną autorkę ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!:*
UsuńDzisiaj dodam kolejny.:)
Fantastyczny, genialny rozdział! Już mogę stwierdzić, że to będzie świetne opowiadanie, które na pewno będę czytać ;) Rozdziały czyta się z przyjemnością, bo Twój styl pisania jest na prawdę ciekawy :) Pomysł na historię również jest ciekawy, z zaciekawieniem będę śledzić dalsze losy bohaterów.
OdpowiedzUsuńWedług mnie Meg dobrze zrobiła przyjeżdżając do Dortmundu i spotykając się z Marco. Marcel ma prawo znać swojego biologicznego ojca. Chociaż na razie jest małym chłopcem i niewiele z tego rozumie, w przyszłości mógłby mieć żal do Meg, że zataiła przed nim prawdę. Może miłość do chłopca połączy na nowo Marco i Meg? ;) Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Dodaję Twojego bloga do obserwowanych i czekam z niecierpliwością na dalsze wydarzenia!
Pozdrawiam :*
Dziękuję Ci! Nie spodziewałam się takich słów...
UsuńPozdrawiam!:*
O Matko! Cudo, a nie opowiadanie... Znalazłam tego bloga i od razu się wczułam, czytając go. To jest takie świetne, że zasługuje na dużo więcej komentarzy! Życzę Ci dziewczyno wiele, wiele weny, aby powstawały coraz to lepsze rozdziały ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, i w wolnej chwili zapraszam do mnie...
Dziękuję bardzo! Mam nadzieję, że dalsza część też Ci się spodoba.:)
UsuńJeśli możesz, to podaj mi adres swojego bloga. Z chęcią zajrzę. Przeczytam i skomentuję z pewnością!
Pozdrawiam!:*
Wow! No, to, to jest genialne! :D
OdpowiedzUsuńKażde słowo, każda linijka jest czymś wyjątkowym! :)
Świetne opowiadanie, już teraz czekam na kolejny rozdział! :)
Mam nadzieję, że szybko go dodasz :)
Jestem ciekawa jak postąpi Marco
i co zrobi Megi :) Naprawdę to jest coś niesamowitego :)
Powiem ci nawet, że to chyba najlepsza historia jaką
czytałam i czytać oczywiście będę :D
Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Może i Tobie się coś u mnie spodoba :)
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba! Balam się, jak zareagujecie na historię opartą na faktach.
UsuńZostaw mi proszę w komentarzu link do Twojego bloga. Wejdę, przeczytam i na pewno skomentuję!:)
Cudowny rozdział! Kocham to w jaki sposób piszesz, przez co można dokładnie wyobrazić sobie sytuacje w jakiej znajdują się bohaterzy. Z pewnością to będzie wyjątkowa historia i ten fakt, że wydarzyła się naprawdę. To daje jeszcze większy urok całemu opowiadaniu. Strasznie szkoda mi Meg, była tak bardzo zagubiona, nie chciała psuć jej przyjaźni z Marco. Myślę, że Meg tak naprawdę go kochała, nie tylko jako przyjaciela. Bała się, że go straci i los sprawił, że właśnie tak się stało. A teraz to spotkanie po latach, dzięki Marcelkowi mogliby się zbliżyć do siebie. Jestem ciekawa jak to wszystko się rozwinie. Uwielbiam twoją twórczość!
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci bardzo za wsparcie!:)
Usuńnawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo mi pomagasz tym, co piszesz. jak bardzo mnie to motywuje!
pozdrawiam!:*