sobota, 15 marca 2014

eleventh.

It's like one of those bad dreams
when you can't wake up.

***
Kilka kolejnych dni minęło bardzo cicho. W sumie każdy z nich wyglądał niesamowicie podobnie do poprzedniego. Meg leżała, gdyż nie chciała przeprowadzić się do Reusa, a Marco i Sylwia zajmowali się dzieckiem. Oczywiście nie była ona pozostawiona sama sobie. Jednak nie była w stanie jeszcze o tym rozmawiać. Za mało czasu upłynęło od tamtego wydarzenia. Ani Sylwia, ani Marco nie naciskali na nią. Starali się zrozumieć i dać tyle czasu, ile tylko będzie potrzebowała.
Aż w końcu, w sobotni poranek, zobaczyli, jak Meg wchodzi do salonu, nawet uśmiechnięta.
- Zaczynam nowy rozdział w swoim życiu. - oświadczyła i przeszła korytarzem do kuchni.
Marco spojrzał zaniepokojony na Sylwię, a ona na niego. Nie spodziewali się takiego zachowania.
Podnieśli się z kanapy, na której siedzieli i poszli za brunetką. Stanęli w drzwiach i patrzyli na nią.
- Coś się stało? - zapytała.
- To chyba my powinniśmy zadać Ci takie pytanie.
- Słuchajcie. Ostatnie dni były cholernie ciężkie. Nie wiedziałam, czy będę w stanie się z tego podnieść. Walczyłam sama ze sobą. Ze swoimi słabościami. Wygrałam tę walkę. Nie pozwolę, aby Arthur jeszcze kiedykolwiek zniszczył mi życie. Nie będzie miał najmniejszego wpływu na mnie. A nowy rozdział zaczynam od pójścia na dzisiejszy mecz Borussi, zgoda? - zwróciła się do Marco.
- O.. oczywiście. Nie ma problemu. Marcel się z pewnością ucieszy. Dla mnie to też nie jest bez znaczenia... - wyznał. Nie był pewien, czy powinien poruszać już kwestię swoich uczuć, ale stwierdził, że jeśli nie teraz, to pewnie nigdy się nie odważy. A teraz miał szansę na zbliżenie się do niej.
- Będę Ci kibicować! - obiecała. Zdała sobie sprawę z tego, że nie może dłużej tak żyć. Ma tylko jedno życie i musi je wykorzystać. Przestanie odtrącać Reusa, jak dotychczas. Nie miała jednak zamiaru pakować się do jego łóżka. Po prostu nie chciała go stracić po raz kolejny. Widziała, że on coś do niej czuł, ale nie była gotowa, by zaangażować się w nowy-stary związek. Jeszcze nie.
***
- Gratuluję! - podeszła do Marco po meczu. Była to kolejna zwycięska walka drużyny z Zagłębia Ruhry. Tym razem Reus nie wpisał się na listę strzelców, ale miał udział w każdym z trzech goli.
- Dziękuję! - podszedł energicznie do ich syna i wziął go na ręce. - A Tobie, smyku się podobało?
- Tato, każdy Wasz mecz mi się podoba! Nie wiesz o tym jeszcze? - zapytał, jakby to nie było oczywiste.
Słysząc te słowa, brunetka i blondyn wybuchnęli śmiechem.
Jednak tak naprawdę tylko jednej z nich było do śmiechu. Reus dowiedział się o tym wieczorem, kiedy Meg siedziała zamknięta u siebie w pokoju, a on na dole, w salonie w domu Sylwii, bawił się z Marcelem. Był wykończony tym dniem, ale nie umiał odmówić temu malcowi, który go tak prosił.
- Dobra, mały. Muszę jechać do domu. Odpocząć.
- Już? - Marcel posmutniał odrobinę.
- Jutro się zobaczymy przecież.
- No wiem... - westchnął zrezygnowany.
- Pójdę pożegnać się z Twoją mamą. Zostań z ciocią.
Reus udał się schodami na górę, bo chciał złożyć jej ofertę niemalże nie do odrzucenia. Przed drzwiami jej sypialni, przystanął. Już miał zapukać, ale usłyszał cichy szloch. Wówczas już przestał się zastanawiać i wszedł.
- O, Marco. - powiedziała zaskoczona Meg. Odwróciła się do niego plecami, próbując ukryć fakt, że płakała.
On rozumiał jej ból. Przecież jemu też nie było obojętne, że straciła ich dziecko. Był jednak przekonany, iż to ona bardziej cierpi. Mimo że nie wiedziała o jego istnieniu.
- Meg. - podszedł do niej i przytulił. Ona, nie potrafiąc ukryć smutku, szlochała dalej. Z jedną różnicą; tym razem miała, do kogo się przytulić. Komu wygadać i komu zniszczyć koszulkę łzami.
- Przepraszam, Marco. Wiem, że powinnam być silna dla Marcela, ale nie potrafię, gdy jestem sama z własnymi myślami. To mnie przerasta. Póki co nie umiem i nie chcę, ot tak, zapomnieć.
- Meg, nikt Ci nie każe zapominać. Wręcz przeciwnie, dobrze, że o nim pamiętasz.
- Mam małą próbę do Ciebie. Ale musisz zgodzić się w ciemno.
Reus popatrzył na brunetkę, zastanawiając się, o co może chodzić.
- Zgoda. - odpowiedział, widząc, w jakim ona była stanie.
***
- Jesteś pewna, że wiesz, co robisz? - spytał, nim pozwolił jej opuścić samochód.
- Nie. Ale muszę coś zrobić, bo zwariuję!
- Spokojnie. Tylko zapytałem.
- Przecież ja nie chcę na Ciebie naskakiwać.
- Chcesz, żebym poszedł z Tobą?
- Nie wiem. Muszę przyznać, że cholernie się stresuję.
- Meg, jeśli nie chcesz, nie musisz iść.
- Właśnie chcę. Tu jest paradoks. Chcę, ale paraliżuje mnie strach przed tą wizytą.
- Pójdę z Tobą. - zadecydował.
***
Stanęli przed drzwiami do jej dawnego domu. Serce prawie wyskoczyło jej z piersi. Wiedziała, że Arthur był w domu. O tej porze zawsze wracał.
Usłyszeli przekręcany klucz w zamku, by po chwili ujrzeć mężczyznę. Jego widok sprawił Meg niemal fizyczny ból.
- O, panna puszczalska. - powiedział głosem, przesiąkniętym złością i ironią. - Jest także i ten pożal się Boże piłkarz. Czego chcecie?
Marco przez cały czas obserwował reakcje dziewczyny, bojąc się, że któreś słowo dotknie ją zbyt mocno. Jednak brunetka trzymała nerwy na wodzy. Momentami aż gotowała się ze złości, ale wewnętrznie. Nie chciała okazać mu słabości. Nie wiedziała, jak to możliwe, by Arthur w ciągu kilku tygodni zmienił się aż tak bardzo. Z kochającego, dobrego człowieka zamienił się w gruboskórnego, odstraszającego faceta.
- Czego chcecie? - ponowił pytanie.
- Tak naprawdę, to przyszłam Ci powiedzieć tylko jedną rzecz. Miałam to zostawić dla siebie, ale chcę, żebyś cierpiał, jak ja cierpię.
- Ty cierpisz? Hahaha, dobre sobie. Ty nie jesteś zdolna do jakichkolwiek wyższych uczuć!
- Nie masz prawa tak mówić. Dopiero teraz widzę, że w ogóle mnie nie znasz. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek zbliżyłeś się do mnie na tyle, by mnie poznać.
- Już mnie to nie obchodzi.
- Mnie także. - kłamała, bo zabolało ją to, co powiedział. - W każdym razie nie przyszłam, by o tym rozmawiać.
- To może oświecisz mnie?
- Przez dłuższy czas przez Ciebie nie umiałam spojrzeć w lustro. Nie miałam ochoty na absolutnie nic. Spodziewałam się dziecka.
- Oooo, znowu sobie bękarta zrobiliście? Pięknie!
Marco nie wytrzymał. Stał przez cały czas, starając się nie wtrącać. Wiedział, że to sprawa, która dotyczyła też i jego, ale ta rozmowa miała się odbyć jedynie między Arthurem a Meg. Mimo to nie potrafił zignorować tego, co słyszał. Podszedł do mężczyzny i złapał za koszulę, którą miał na sobie.
- Nie masz prawa tak mówić, sukinsynie! Jeszcze raz coś takiego powiesz, a nie ręczę za siebie! To wszystko przez Ciebie! Ona straciła to dziecko!
Reus spojrzał mu w oczy, szukając jakichś oznak skruchy. Jednak kiedy nie doszukał się ich, podszedł do Meg, wziął za rękę i powiedział:
- Nie mamy czego tu szukać. - objął ją ramieniem i zabrał stamtąd. Brunetka pozwoliła mu odprowadzić się do samochodu.
Ledwo zdążyli ruszyć, a Meg się rozpłakała. Kolejny raz płakała przez Arthura.
- Meg, nie płacz. On nie jest tego wart. Musisz o nim zapomnieć i żyć dalej.
- Wiem, że obiecywałam, że będę silna. Wiem. Ale ta sytuacja mnie przeraża. Ja nie wiem, jak mam dalej żyć. Ze świadomością, iż moje dziecko nie żyje.
Piłkarz zatrzymał się na poboczu, wysiadł z samochodu, otworzył je od strony brunetki i wyciągnął dłoń. Ona ją ujęła.
- Meg. Damy radę. Pomogę Ci. Przejdziemy przez to razem. Wiem, że to nie jest najlepszy moment, ale trudno. Nie dbam o to. Doskonale wiesz, że jesteś dla mnie ważna. Niejednokrotnie Ci to mówiłem. Jednak to nie do końca prawda. Ja wciąż Cię kocham. Choć może nigdy nie przestałem. Chcę, żebyś była znowu w moim życiu. Będę Cię wspierał. Będę przy Tobie. Obiecuję. Bez względu na wszystko.
- Marco. Doceniam to, co mówisz. Ale ja nie wiem w tym momencie, co myśleć. Nie mam pojęcia, co robić. Dawno nie miałam poczucia takiego, jak teraz. Życie zaczyna mnie przerażać.
- Meg, ja i Sylwia Ci pomożemy. Musisz tylko powiedzieć, co mamy robić. Bo my nie wiemy. Wszystko inne poczeka. - oczywiście miał na myśli ich ewentualny związek.
- A myślisz, że ja wiem, co mam robić? - zapytała, a Reus miał wrażenie, że echo tego pytania zostało w jego głowie znacznie dłużej niż powinno.

***
Marco odwiózł Meg do domu Sylwii, a sam pojechał na trening, który wyjątkowo odbywał się po południu. Martwił się o nią, ale nie chciał naciskać.
Brunetka bez pożegnania wyszła z samochodu i poszła do domu. Zignorowała pytające spojrzenie swojej siostry i znowu pogrążyła się w rozmyślaniach.
- Mój plan chyba nie zadziała... - powiedziała cicho do siebie, kiedy znalazła się już w samotności.

***
Marco wrócił do swojego domu, zastanawiając się, czy zrobił dobrze, zostawiając ją samą. Wiedział, że Sylwia była obok niej i jej nie zostawi. Ale czuł, że ta wizyta u Arthura była ogromnym błędem.
Nie zdążył nawet na dobre wejść do swojej willi i postanowił wrócić do Meg.
- Marco? Co Ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona Sylwia.
- Nie mogę jej zostawić samej. - odpowiedział jedynie, wszedł do środka i skierował się do pokoju brunetki. W tym jednym momencie był zadowolony, że Marcel nie zauważył jego obecności.
Kolejny raz stanął przed drzwiami sypialni Meg. Zapukał cicho, a po chwili usłyszał:
- Proszę. - wypowiedziane przez dziewczynę.
Nacisnął klamkę i wszedł.
- Marco, co Ty tu robisz? - spytała, po raz kolejny ocierając łzy z policzków.
- Nie byłem w stanie zostawić Cię samej.
- Marco, ale nic mi nie jest. Poradzę sobie. Dam radę.
Reus nie powiedział nic, patrząc jedynie w jej oczy. Były smutne, ale i przestraszone.
- Naprawdę? - zapytał w końcu.
- Nie. - wyszeptała. - Nic nie jest w porządku.
Meg podeszła do ściany, o którą niemal opierał się blondyn i przytuliła się. Wiedziała, że tylko on daje jej poczucie bezpieczeństwa, którego pragnie. Nie miała pojęcia dlaczego, podniosła głowę tak, by widzieć oczy Reusa. Ten odebrał to jako zachętę i zaczął przybliżać swoją twarz do jej, cały czas obserwując reakcje dziewczyny. Był w szoku, kiedy nagle wpiła się w jego usta tak mocno, jak nigdy wcześniej. Podskoczyła, a Reus złapał ją za uda i wziął na ręce. Całowali się jak para zakochanych gówniarzy, nie znających granic.
- Nie, Meg. Nie chcę tak. - jako pierwszy opamiętał się Reus. Wyswobodził się z objęć brunetki i wyszedł z jej pokoju.


------------------------------------------------------------------------------------------------
BARDZO WAS PRZEPRASZAM ZA ZAWALANIE TERMINÓW! Po prostu już nie wyrabiam. Wiem, że brałam na siebie obowiązki, kiedy zaczynałam pisać to opowiadanie. Dlatego staram się za wszelką cenę coś dodawać. Chociaż żaden z terminów, które podaję, póki co się nie sprawdził.
Dlatego mam nadzieję, że mi wybaczycie!
Tym czasem udało mi się coś napisać, ale przyznam, że nie było łatwo... Mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba, bo mnie niestety nie. Ten rozdział to chyba jeden z gorszych, jakie napisałam. Przepraszam, ale w obecnej sytuacji na nic więcej mnie nie stać. Z niczym się nie wyrabiam. Ale będę pisać. Obiecuję.

28 komentarzy:

  1. Cieszę się bardzo, że dodałaś nowy rozdział! Brakowało mi historii Meg i Marco. Ale dobrze, że coś wrzuciłaś.
    Wiem, że nie jest łatwo pogodzić obowiązki, dlatego Cię rozumiem. Mam nadzieję, że niedługo będziesz mogła dodać następny!

    Pozdrawiam! /m.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkryłam twojego bloga tydzień temu i przeczytałam wszystkie rozdziały,mając łzy w oczach. Przez ten tydzień siedziałam jak na szpilkach, cały czas myśląc o tym opowiadaniu, czy przypadkiem nie dodałaś już rozdziału.
    Kocham tą historię. Jest cudowna. Czekam na nexta !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo! Nie wiedziałam, że ta historia może aż tak poruszać.
      Postaram się szybko coś dodać.

      Pozdrawiam!:)

      Usuń
  3. Doskonale Cię rozumiem, sama mam problem ze zrobieniem wszystkiego na czas. Nie przejmuj się tym każdy potrzebuje trochę czasu na odpoczynek, żeby znów zabrać się do pracy. Ja nie uważam, żeby ten rozdział był gorszy od pozostałych. Czekam na kolejny wpis.
    PS: Pamiętaj nic na siłę, czasami warto odetchnać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te słowa. Dodają wiary w siebie i chęci do pracy mimo zmęczenia:)
      Pozdrawiam!:)

      Usuń

  4. Rozdział świetny naprawdę. Rozumiem doskonale, że masz nawał roboty. Ja w tym roku jestem w klasie maturalnej i prowadzę dwa blogi. Ledwo wyrabiam i zastanawiam się nad usunięciem bo prawie nikt ich nie czyta. Powiem jedno masz moje duchowe wsparcie. :) pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie kasuj! jeśli to jest to, co sprawia Ci radość, to nie kasuj !
      Dziękuję bardzo za komentarz!:))

      Usuń
  5. Dziewczyno! Piszesz genialnie! Historia, którą tu przedstawiasz jest niesamowita!
    Marco jest taki kochany jak opiekuję się Meg i Marcelem :) Takich facetów w dzisiejszych czasach jest niewielu.
    A co do Meg to zrozumiałe, że cierpi. Każda kobieta na jej miejscu by cierpiała i doskonale ją rozumiem. Dobrze, że ma Marco i Sylwię.
    Czekam na nowy rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, ja sama miałam taką przerwę, że szok!
    Ale tak tęskniłam że zaczęłam znów pisać :)
    Ten blog jest cudowny.
    Normalnie Arthura to bym zabiła...
    a Meg ma szczęście, że ma Marco.
    Pozdrawiam :)
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że wrocilas, jak tesknilas
      Ja również wróciłam, bo zwyczajnie tęsknię za pisaniem. Chociaż ciężko znaleźć czas...

      Pozdrawiam!:)

      Usuń
  7. Ostatnio ja też nadrabiałam zaległości. Bardzo się cieszę, że Meg i Marco zbliżają się do siebie a Arthur? Szkoda gadać, nie sądziłam, że będzie aż tak zły...Mam nadzieję, że niedługo coś dodasz, bo bardzo lubię to opowiadanie. Pozdrawiam cieplutko! :)
    W wolnej chwili zapraszam do mnie na 12 rozdział: http://angel-in-dortmund.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba!
      Musiałam stworzyć bohatera-czarny charakter.;)

      Pozdrawiam także! :)

      Usuń
  8. Bardzo się cieszę, że Marco tak chętnie chce się zająć Meg i małym, ale czemu tu się dziwić, skoro ich kocha! :) Pozwolisz, że nie skomentuję zachowania Arthura, bo musiałabym użyć niecenzuralnych słów, a wolę tego uniknąć.! Powiem jedynie, że dla mnie facet, który obraża i bije kobietę, jest zerem, nikim.!! Mam nadzieję, że z czasem wszystko się ułoży, bo ewidentnie widać, że ciągnie do siebie tą dwójkę.! :)
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.! :)
    Pozdrawiam.! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że Arthur wzbudza bardzo negatywne odczucia. Może to i dobrze? Przecież nie może być ciągle słodko.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Ja chyba powiem to po raz setny ale kocham to opowiadanie!
    Arthur zachował sie jak ostatni cham i gdybym była w poblizu to juz by nie przezył tego spotkania.
    Dobrze, że Meg ma Marco i małego :)
    Czekam na nn:)
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich komplementów chętnie się słucha. Dziękuję Ci bardzo! Naprawdę. Bylas ze mną od początku i dziękuję Ci za to!

      Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Co za debil z tego Arthura!
    Marco dobrze zrobił....mocniej bym Go potraktowała- patafiana jednego.
    Biedna Meg :(
    Czekam na nn :)
    Buziaki:*
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. patafian? Hahaha!;)))
      Na takie określenie bym nie wpadła!

      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Jak dobrze, że dodałaś nowy rozdział ! *-*
    Marco jest taki kochany ! Cieszę się, że będzie opiekować się Meg i małym.;*
    Nie przepraszaj, ja doskonale Cię rozumiem.
    Ja akurat dużo razy zawieszałam blogi i je usuwałam, tylko dlatego, że nie miałam czasu, siły ani weny..
    Teraz założyłam nowe konto i staram się nie poddawać ( choć za mną dopiero 3 rozdziały ;))
    Mam nadzieję, że wytrwasz w tym okresie i pisanie będzie nadal dla Ciebie przyjemnością :)
    Pozdrawiam, Paula.♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz być pewna, ze przeczytam!
      Dziękuję za komentarz!
      Pozdrawiam!:**

      Usuń
  12. Kiedy będzie next? /m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc będzie ciężko w najbliższym czasie...
      Nie jestem w stanie nawet określić, kiedy...

      Usuń
  13. Kiedy następny kochana?:*
    Natalia:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię, żeby udało się coś dodać przed maturą.. Mam nadzieję, że zrozumiesz i poczekasz jeszcze trochę..
      Postaram się dodać coś, ale nie mogę obiecać....
      Pozdrawiam!:)))

      Usuń
  14. przepraszam za to że przez jakiś czas mnie nie było ale jestem i wszytko nadrobiłam :)
    super rozdział, zawsze warto czekać na następne na tym blogu ;)
    ostatnio ja po dłuuuuuuższej przerwie (chyba 5 miesięcy) coś naskrobałam u siebie więc jak będziesz miała chwilkę i ochotę to możesz zajrzeć http://co-los-ze-soba-przyniesie.blogspot.co.uk/
    życzę weny i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Powodzenia na maturze! ;* Przerabiałam to rok temu...:)

    OdpowiedzUsuń